W końcu lat 60-tych ubiegłego stulecia wraz z rozwojem sieci dróg asfaltowych rozpoczęto pracę nad bardziej luksusowym i wygodnym, także w czasie jazdy po równych nawierzchniach Land Roverem. Z tej koncepcji narodził się pierwszy w świecie SUV. Pojęcie to było wówczas nieznane, a nowemu modelowi nadano nazwę Range Rover. Wcześniej, w fazie gdy był jeszcze prototypem używano dla jego określenia nazwy VELAR co kryło (nomen omen “velare” z łaciny oznacza ukryty) zbitkę słów “Vee Eight Land Rover” (Rover z silnikiem V8). Założenia konstrukcyjne i relizacja okazały sie na tyle udane, że pierwszą generację Range Rovera (z trzydrzwiowym nadwoziem) produkowano przez ponad ćwierć wieku. Wiele wskazuje na to, że współczesny Range Rover Velar też długo zachowa swą świeżość. Na początku 2020 roku, w trzecim roku po premierze auto nadal potrafi zachwycać. Prosty, lecz wyszukany projekt nadwozia (długa maska, nachylona linia dachu, masywny bagażnik) i wnętrza idealnie wskazuje na swego protoplastę sprzed 50 lat. Duch klasycznego Range Rovera pozostał. Pierwsze kilometry pokonane po zróżnicowanej jakości drogach ( w tym omijanie korków pełną wertepów drogą gruntową) jeszcze bardziej podkreśliły fenomenalną cechę łączącą historyczne i współczesne auto – niezwykły talent do łączenia właściwości drogowych i terenowych “osłodzony” dodatkowo reprezentacyjnym stylem i wszechobecnym komfortem.
Jeżdżąc przez kilka dni Velarem otrzymanym dzięki uprzejmości CAR MASTER z Krakowa, odniosłam wręcz wrażenie,że optymalna funkcjonalność nie była najważniejszym przedmiotem zainteresowania konstruktorów tego samochodu. Na przestrzeni pół wieku świat się bardzo zmienił. Liczy się oczywiście codzienna użyteczność auta, ale dziś bardziej niż dawniej żyjemy na pokaz. Ważniejsze jest to, co widzisz i czego dotykasz. Na tym też skupiono się przy projektowaniu Velara. Niezależny projekt przyniósł przyjemne odczucia i dobre wykonanie. Świetną ilustracją dla takich spostrzeżeń jest “spektakl” towarzyszący otwieraniu samochodu, gdy wysuwają się klamki z gładkiej, dynamicznej bryły drzwi… Model, który otrzymałam do testu wyposażony był w czterocylindrowy silnik benzynowy z turbodoładowaniem, więc dźwięk, który towarzyszył wizualnym zachwytom nie był zbyt przejmujący. Ale już moc 300 KM i moment obrotowy 400 Nm sprzężony z ośmiobiegową automatyczną skrzynią biegów ZF zaprezentowały stosowną wydajność. Velar w swym charakterze nie ma bowiem roszczeń do bicia rekordów ani bycia za wszelką cenę przed innymi. Wzorem zaś brytyjskiego dżentelmena trzyma się swej drogi pewnie, a przede wszystkim pozwala jechać godnie i wygodnie. Jest nieocenionym towarzyszem na długich dystansach. Możliwość korzystania (w wybranych wersjach) z pneumatycznego zawieszenia jeszcze bardziej podkreśla tę cechę. W pewnych momentach, otoczona minimalistycznym desingiem uzyskanym z pomocą szklanych tafli wyswietlaczy poczułam się wręcz za kierownicą tego samochodu jak w mobilnym, modernistycznym salonie. W czasach gdy inni producenci szukają luk sprzedażowych Velar jej nie szuka. On wymyśla swoje miejsce w historii rozwoju i wskazuje na przyszły język projektowania marki, a nawet koncernu. Przykładem niech będzie system informacyjno-rozrywkowy z dwoma ekranami na konsoli środkowej zastosowany także w elektrycznym Jaguarze I-Pace.
Istnieje dużo świetnych luksusowych SUV-ów, ale żaden nie ma obecnie elegancji Range Rovera Velar. I jego wybitnej skuteczności. “Brytyjczyk” dosłownie unosi się nad drogą, a wewnątrz czuje się tylko naprawdę duże dziury i progi zwalniające. W zakrętach samochód nie zachowuje się jak typowy SUV, nie przechyla się za bardzo i pozwala na dość ostre przejazdy. Napęd na cztery koła z inteligentną dynamiką i wektorowaniem momentu obrotowego zapewnia kontrolowane i responsywne sterowanie. Dzięki temu pojazd jest bardziej stabilny na asfalcie, a zarazem wciąż ma ponadprzeciętne możliwości w terenie. Specjalne tryby jazdy po śniegu, piasku lub kamieniach, zwiększenie przeswitu o 250 mm i tryb brodzenia do głębokość 650 mm sprawiają , że może on więcej niż pozwala odwaga jego właściciela.
Z pewnością zaś budzi pragnienia i nie pozwala by ominąć go obojętnie 🙂